Przez tydzień można: zmienić mieszkanie, rzucić pracę, z hebanu przejść do blond jeża, wystąpić w programie telewizyjnym, zakorzenić się w sklepie z zabawkami, i przeżyć dwa tysiące zachwytów nad każdą niebanalną książką dla dzieci, jaką się miało w rękach. Czuję nostalgię. Przerażające uczucie 'ostatniości', którą mija się za oknami tramwajów, co też ostatnie, bo ostatnie razy jadą DO DOMU. Na zakończenie praskiego życia, robię co wieczór jednoosobowe, pożegnalne imprezy. Otwieram piwo łyżką, palę ruskie fajki, i na parapecie płaczę z żalu za oswojonym drzewem, kominem i wieżą z Szembeka daleko. Analogowe zdjęcie od O. nagle jest jednym z najważniejszych obrazków świata. Serio.
fot. Ola Łata, mistrz świata!
Jest tak: żeby być najszczęśliwszym na świecie, należy dużo jeździć na rowerze. W nocy, wzdłuż torów tramwajowych, zabieramy się z psą na wycieczki po wertepach olszynki. Liczy się wtedy wagony, i wzdłuż garaży, które wyglądają jak osiedla dla krasnoludków, gwiżdże się wtedy dla towarzystwa samemu sobie. Trzeba dużo patrzeć na różowe, poprzecinane przewodami niebo nad stacją kolejową. Drzewa daleko są bez dna, a w widokach miejsce na wszystkie nostalgie świata. To studnia.
Coraz więcej myślę o tym, że: tylko w absurdach jest jakiś ratunek. Ratunkiem dla rozmyślań o notariuszach, czynszach, umowach zleceniach i punktach ects jest plastikowa wiewiórka w kieszeni, którą przywozi się ze spaceru po Żoliborzu albo żółw ninja dostany w prezencie. Dla dylematów, co robić, jak żyć, dla wszystkich poważnych spraw tego albo innego świata, są spodnie w renifery, zupa z dinozaura, robienie żagla z szalika i ściganie się z psem na rowerze. Nie można być poważnym. Zbyt niebezpiecznie jest. Dużo milej uciec w chmury, skakać na jednej nodze, i robić na wykładzie Listę Spraw Nieważnych, a w mailu do szacownego wykładowcy zwierzać się całkiem poważnie, że ma się weltschmerz. Zapraszać się na kakao, ratować ślimaki przed katastrofą, oglądać wieczorynki.
Czasami śnią mi się: alternatywne wszechświaty, do których chodzi się cienką drabiną, przez strychowy pokój. Są zdublowani bohaterowie, i wreszcie nikt nie wie w nich o życiu tyle, co ja. Albo: jestem z puzzli magnetycznych. Mam ciało, które się rozbiera. Robię z niego kompozycję, projekt przestrzenny na stole w kuchni, i szkicuję do szkoły. Inny: mam odważniki na swoich płucach, przywiązane na supeł sznurkiem. Nie wolno mi wypuścić powietrza, bo ciężar pogniecie żebra, miednicę, wątrobę. Budzę się, krztusząc się i trzymając za brzuch, w którym mieszkają dzikie zwierzęta. Jeże, kolczatki i nosorożce.
A Wy - powinniście przeczytać dużo książek dla dzieci. Naprawdę dużo.
rzuć kilkoma tytułami ;) mam dziecko... w sumie to już dzieci ale nie potrafią same czytać, jeszcze ! także i ja skorzystam :)
OdpowiedzUsuńOstatnimi dniami przetrawiłam 'Książkę wszystkich rzeczy', i była genialna, choć pewnie dla trochę starszych, niż dla maluchów. Tak samo 'Atlas wysp odległych' - jedna z najpiękniejszych książek, jakie w ogóle miałam w rękach w życiu. Ale cała seria z ulicą Czereśniową na przykład to dla mnie mistrzostwo świata też, bardzo lubię 'Mapy' i "Let's Go Monsters' Mizielińskich, 'Lato Stiny' (ach, obrazki!) i równie mocno 'Lato' T. Jansson, 'Dom' Lewisa ma niewiarygodną perspektywę i... jeszcze długo mogę tak! Wpadnij kiedyś, najlepiej, do żoliborskiego Kółka i krzyżyka. Tam można od razu oglądnąć. :)
UsuńLuśka powoli wyrasta z ulicy czereśniowej, czas zainwestować w mapy ;) powoli zaczynam kompletowanie biblioteczki na przyszłość
Usuńna Żoliborz mam trochę daleko, ale na stronie sobie obejrzę- dzięki za linki !
Gdyby nie absurdy zwariowałabym już dawno, jestem o tym święcie przekonana. Czasem myślę sobie, że moje i m-kowe Daktylove to właśnie taki świat alternatywny. Książki dla dzieci są super. Otwierają oczy.
OdpowiedzUsuń:)
Usuńa masz swoją ulubioną książkę dla dzieci?
Zdumiewające, że szukasz absurdów w sobie skoro tyle ich dokoła!
OdpowiedzUsuńCzy notarialne przewracanie papierów to nie forma bajki zbłąkanego w śnie dziecka?
Ratunkiem jest aprecjacja porządku wewnętrznego!
Bądź zdrowa
- P.
we*
UsuńNie szukam w sobie, szukam dookoła, chyba bardziej poza, niż w. Ale nie wszystkie absurdy są interesujące dla mnie. Wolę plastikowe wiewiórki, niż kafkowskie akty prawne, na ten przykład. A za porządkiem czasem tęskni mi się. Tylko porządkiem z wyboru, a nie wymuszonym przez formę.
Usuńps 'we' mnie wzruszyło, dzięki.