poniedziałek, 9 grudnia 2013

a w powietrzu unosiły się wciąż maleńkie okruchy lustra



- Przepraszam, mogę pani coś powiedzieć?

Czekam na tramwaj, odliczam minuty, drepczę w miejscu. Obok mnie tłumek ludzi. Dziwię się, że że na mnie padło i już czekam, aż dostanę ulotkę z zaproszeniem na piwo do Lucefera albo info o pokazie garnków i pościeli z wielbłądziej włóczki. Ona stoi obok w poszarzałym palcie i berecie, trochę zaciągniętym na oczy. Wygląda jak tysiąc innych kobiet na tej ulicy, tego dnia.

- Tak? - Nieśmiało pytam, może niechętnie.
- Wie pani, byłam w kościele i podeszła do mnie jedna pani. I ona mi mówi: "pani obraża matkę boską, pani chodzi w spodniach a matka boska nie chodziła w spodniach, pani bluźni".
- Co za pomysł. - I tu ulga, że o to chodzi, że można powiedzieć coś autorytatywnie i że jest co, że to takie proste. - matce boskiej na pewno wszystko jedno, jak kto przyjdzie. A kto by nie chodził w spodniach zimą, jak dzisiaj z rana taki mróz. - Paplę, paplę. A ona mi przerywa.
- Ona mi powiedziała, że obrażam matkę boską. A ja przyszłam się pomodlić,
bo ja mam bardzo chore dziecko, na czerniaka.


Ona prawie płaczę. A ja nie znajduję słowa. Zastyga czas, tramwaj, ja. Nie wiem, co robić. Nic mi po semantyce wypowiedzi, wstępie do językoznawstwa synchronicznego, nauk pomocniczych filologii polskiej.
Tu język się kończy.

4 komentarze:

  1. Niektórym niestety nie i plotą ostre słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to smutne! Bo może ja też tak robię? Może wojuję w imię jakichś wielkich, napompowanych idei robiąc komuś jednocześnie krzywdę?

      Usuń
  2. Podobny przypadek, wakacyjna praca, sprzedaję plastikowe buble przez telefon, które mają podobno właściwości zdrowotne. Jeden z klientów zadaje mi pytanie, czy urządzenie wyleczy go z nowotworu. Na szkoleniu nie przygotowali telemarketerów na takie pytania, więc przełykam konsternację i mówię, że nie. Po skończeniu rozmowy dostaję ochrzan od szefa. "Mogłaś zaproponować jego rodzinie".

    Ale wiesz co? Mimo współczucia ludziom, których życie nie rozpieszcza, nie lubię. Nie lubię tych narzucających swoje nieszczęścia innym osobom. Trauma ich przygniata, ale irytuje mnie rzucanie nią wokół i napadanie na przypadkowe istoty, byle tylko sobie ulżyć w cierpieniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja słyszałam historię o dziewczynie, która zdzwoniła, żeby zaproponować komuś nowy telefon. Facet odbiera i mówi: nie mogę teraz rozmawiać, wczoraj umarła mi żona. Na co telemarketerka: to świetnie się składa, bo mam dla pana fantastyczną ofertę!

    Taka praca. Czasami już się nie myśli, tylko jak automat powtarza to, co wyuczone.

    Mnie czasami też złości. Ale czasami, częściej, staram się rozumieć. Wyobrażam sobie, że wtedy, na ulicy, ten smutek był tak duży, że może nie dało się go zatrzymać dla siebie, poradzić sobie inaczej. Ale nie wiem.

    OdpowiedzUsuń