Mam dość:
robienia prania w wodzie po rozmrażaniu lodówki, cudzych kotów wrednych jak tresowane małpy, kup Perełki na kuchennym stole, życia z podkładem dźwiękowym tvn 24/24h pomimo zamkniętych drzwi, zatyczek w uszach i pokoju na poddaszu,
przejmującego zimna i oliwnej kozy, chodzenia w butach, gotowania
obiadków codziennie na 3, podlewania miliarda doniczkowców na każdym
parapecie, mokrych cerat w łazience, zaplombowanej przed wojną umywalki,
moli zjadających dom, wzroku rejestrującego każdy ruch (nawet kiedy
chcę sobie w zaciszu siknąć!), fotela z siedzeniem centymetr nad
podłogą, stolika przybitego gwoźdźmi do podłogi, nieprzezroczystych
okien, krojenia serc wołowych z krającym i krwawiącym sercem, tłustych
talerzy i mycia ich przed każdym użyciem, pierdolnika w kuchni, kiedy
Irena gotuje, wylewania zupy na kuchenkę, żeby zmobilizować mnie do
mycia ("teraz to już musisz, mhehehe"), wypuszczania psa, którego trzeba
wypuszczać, a który nie chce wyjść, stania nad łóżkiem z wachlarzem
niczym zalotna, egipska niewolnica, kiedy błędnik atakuje, spadków
tętna, dzielenia leków na ćwiartki, chowania przede mną herbaty (choć
mam swoją!), robienia po 2 kubki kawy na raz - na zapas - bo gaz
oszczędzać trzeba, lepkiego kurzu wszędzie, sedesu z przedwojenną spłuczką i wody w butelkach na stoliczku, polerowania spróchniałych i pękających ze starości podłóg, żeby się błyszczały, zależności, odpowiedzialności, bycia o 70 lat młodszą i za młodą.
Uciekam tu:
Słyszę:
miałaś jak w raju, pokój za pół darmo, tak mi przykro, nie spodziewałam się po tobie, wiedziałam, że tak będzie, jak pójdę do szpitala to kto się zajmie domem, a jak umrę kto, kogo teraz znajdę, w ostatniej chwili, tak cię polubiłam, kochanie, ty wydro, chciałaś pomieszkać sobie przez wakacje, dlaczego od razu nie szukałaś gdzie indziej, z nikim nigdy nie miałam lepiej, Oleńka też pakowała walizki, ale była psychiczna, psychiczna to rozumiem, uciekasz do kołchozu, zobaczysz, nie będzie ci nigdzie lepiej, koteczku, zastanów się, zawiodłaś mnie, ja zapłacę, oddam ci tę kaucję, co tam wpłaciłaś, nie wyobrażam sobie, pies będzie cierpiał, zwierzęta cię lubiły, byłaś jak rodzina, wolisz mieć dla siebie nędzne łóżko czy mieć willę, tu ogród, tam brzydko, przez most Poniatowskiego to pod górkę, nie prawda, że 3 razy bliżej, rozbijasz stado.
Wracaj do swych lat ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to jeszcze możliwe. Mentalnie mam już jakieś 62. ;)
UsuńNawet nie wiesz, jak bardzo czekałam na taką decyzję. Cieszę się, że znalazłaś sobie nowe miejsce do życia. Zaczynasz nowy etap. Potrzebujesz teraz spokoju, względnego komfortu. Tamta sytuacja, iście literacka, przyznam, była zwyczajnie niezdrowa. Ufffff... mądra z Ciebie dziewczynka.;) Jola
OdpowiedzUsuńOjej, każdy mówi mi to samo.
UsuńAle teraz będę miała jakąś tajemniczą współlokatorkę z Gdańska. :<
Dziwi mnie trochę, że nie przewidziałaś, że tak będzie wcześniej, że nie będziesz tylko gotować trzech kartofelków na obiad ale, że będziesz domową pielęgniarką i cały czas na cenzurowanym. Mam wrażenie, że post jest gorzki i może być krzywdzący. Ale być może patrzę bardzo subiektywnie, z mojej bardzo wygodnej perspektywy własnego pokoju bez żadnych wiekowych hrabin. Pozdrawiam jak zwykle ciepło.
OdpowiedzUsuńTo prawda, jest gorzki. Może krzywdzący i niesprawiedliwy też, bo napisany pod wpływem emocji - jak prawie wszystko, co tutaj piszę. Eksponuję w nim to, co negatywne. Wiem. Ale nie piszę, że było tylko źle.
UsuńOlu, ja przewidziałam. Wiedziałam, że nie będzie różowo. Nie przewidziałam tylko, że to mnie będzie tak mocno niszczyć. Że tak to będę przeżywać i tak bardzo sobie z tym nie radzić. Myślałam, że chociaż będzie trudno - dam radę. Ale myliłam się.