wtorek, 24 września 2013

 Z pustej kuchni, znad laptopa i talerza z uszkami do barszczu bez barszczu - bo nic innego, co nadawałoby się do jedzenia, nie mam - donoszę, że:
od kilku godzin mieszkam w bursie i nie widziałam jeszcze ani jednej żywej duszy, choć biegam po korytarzach jak huragan, noszę tam i z powrotem swoje garnki, szukam wciąż lodówek, worków na śmieci i innych cudów. Mój trzyosobowy pokój jest pusty. W bursie mojej cicho jest jak w grobie i nawet drzwi niezręcznie mi zamykać, bo wydaje mi się, że hałasuję tu jak potwór. W pokoju już zdążyłam zrobić wielkie przemeblowanie i pozamieniać miejscami wszystkie szafy oraz łóżka. Za oknem mam jeziorko. Żyję w stresie, że niedługo będę spać na wycieraczce, kiedy wyjdzie na jaw, że w niedzielę, zamiast biec kłusem do kościoła, śpię do południa i oglądam namiętnie seriale. Boję się, że trafię na świątobliwe dziewuszki, z którymi nie sposób będzie się dogadać, ale w myśl matematycznych faktów i statystyk zamieniłam 2osobowy pokój na 3osobowy, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo, że chociaż jedna z moich współlokatorek będzie fajna. Mówię o tym wszystkim i wszyscy się ze mnie śmieją. Cierpię też prawdziwe męki wchodząc na trzecie piętro, na którym to nie było mi dane mieszkać nigdy w życiu, bo zawsze oblegałam pierwsze. Znowu jest obskurnie i biednie. Mam w pokoju meblościankę a'la wczesny gierek i niewygodny tapczan. Ale chcę wierzyć, że będzie mi tu dobrze. Chcę wierzyć...

6 komentarzy:

  1. Szukałem wiersza Bursy i tak o to tutaj przypadkiem trafiłem, po raz pierwszy w życiu przeczytałem przez to taki literacko-osobisty blog.
    Piszesz ciekawie, a raczej odkrywasz pisaniem ciekawą osobę. Samo pisanie zdaje mi się trochę za bardzo rozegzaltowane, brakuje też zwięzłości tam, gdzie opis przybliża stosunek ducha do rzeczywistości. Mniej naoczności, więcej syntez!
    Nie potrafię zrozumieć jak Ci się może podobać Masłowska, ale to już trudniejsza dziedzina.
    Chciałbym Ci polecić kilka lektur:
    "Trud istnienia" K. Dąbrowski
    "Martin Eden" Jack London
    "Wilk stepowy" Hermann Hesse (jeżeli w przekładzie to J. Wittlina!)
    "Aforyzmy o mądrości życia" A. Schopenhauer
    "Sonata kreutzerowska" Lew Tołstoj
    obejrzyj też film W. Leszczyńskiego "Siekierezada", jako wstęp do E. Stachury.
    Przepraszam, że tak zwięźle, ale i tak nie uniknąłbym nieufnego zdumienia.
    Przeczytaj proszę książki, obejrzyj film, rozwijaj skrzydła i nie krzyw się tak jak na zdjęciu:)

    Bądź zdrowa
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Ojej, to jeden z najdziwniejszych komentarzy świata).

      Pawle, nie masz racji. Jestem porażająco nieciekawa. A pisząc tutaj, nie odkrywam nikogo poza sobą, więc złudne Twe wrażenia. Tylko egzaltacja się zgadza. Ale nie będę się jej na niczyje życzenie wyzbywać - przepraszam, lubię swoją egzaltację. Lubię się krzywić. Lubię obrazowość i niedosłowność. Taka jestem i tak piszę. Syntezy nadają się do repetytoriów, nie do życia. (Śmierć syntezom!).

      Nie lubię, jak ktoś mi coś poleca, a nie mówi, dlaczego 'powinnam'. Czuję się jak w supermarkecie. Serio, serio. A przed oczami mam gazetkę z promocjami. Albo nie wiem, co. Tak czy inaczej - przez większość z tego, co polecasz, już się dawno temu przekopałam.

      Co Cię nieufnie zdumiewa, Pawle?

      Usuń
  2. Ja też się śmieję ;) poczekaj na październik, już nie będzie ciszy, al dobrze będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli naprawdę uważasz się za nieciekawą osobę, to błąd robię odpisując miernocie rozgrzeszonej przez samą siebie.
    Zakładam jednak, że się po prostu mizdrzysz i krygujesz.
    Egzaltacje są męczące jako wyjściowy sposób narracji, do tego w takim stężeniu mogą wydawać się wręcz infantylne. Ponadto nie równoważysz tych gorączkowych form żadnym spokojem. Zbliżasz się niebezpiecznie do efekciarstwa pozbawionego refleksji. Brakuje w tym co piszesz przede wszystkim jakiejś poglądowości.
    Na poziomie autorefleksji brnąc w takie egzaltowane rozemocjonowanie usuwasz ośrodek stałości w sobie na rzecz przypadku zewnątrzsterowności, to niezdrowe na dłuższą metę.

    W mojej wypowiedzi chciałem Cię po prostu natchnąć rozwojowo, zmobilizować poznawczo. Bardzo spodobało mi się kilka konstelacji słów w Twoich wpisach. Masz żywy, łaknący życia umysł, wzbudziło to moją sympatię.
    Lektury, które podałem są lekkie, ale bardzo inspirujące. Mogą rozjaśnić kilka zagadnień z pogranicza filozofii, psychologii, zadowolić też estetycznie, a dzięki swej wartości dodanej na przyszłość ochronić przed lichymi odpadami kultury typu prozy Masłowskiej:)
    Zobacz Siekierezadę, jeżeli Ci się nie spodoba, ze spokojnym sumieniem możesz sobie odpuścić całą resztę.
    Polecam również utwór "Bieszczady" Jacka Kaczmarskiego - też w tym roku byłem na zwiadach połonińskich, a na Otrycie łajałem marksistów za etatystyczny totalitaryzm:)

    Bądź zdrowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heej, ja piszę dla siebie. Ten blog jest mi potrzebny przede wszystkim do tego, żeby cześć nadmiaru emocji tutaj zostawiać. A kiedy już piszę, nie myślę o narracji, środkach ciężkości ani o niczym z tej półki. Nie ćwiczę się tutaj w pisaniu, nie chcę nikogo zachwycać ani przy tym blogu zatrzymywać. Czegoś innego potrzebuję.

      Siekierezadę czytałam i widziałam film przed wiekami. Kocham i film, i książkę miłością wielką, bezgraniczną i wszechpotężną! ;)

      Skąd w Tobie tyle wstrętu do Masłowskiej?

      I kim właściwie jesteś?

      A "bądź zdrowa" brzmi tak, jakbyś doskonale wiedział, że chrypię i umieram na zmianę. :P

      Usuń